We’re all living in America? XI Mazurska Noc Kabaretowa

Po zeszłorocznej Mazurskiej Nocy Kabaretowej, wyjątkowo udanej, oczekiwania wobec tegorocznej mam spore. Bo skoro Neo-Nówka była w stanie zrobić dobry „show”, to dlaczegóżby Kabaret Młodych Panów nie mógłby? Wzorem starego przysłowia pszczół, „pożyjemy, zobaczymy”. Zapraszam na pisaną – tradycyjnie – na gorąco impresjorelację z XI Mazurskiej Nocy Kabaretowej 😀

 

 

Piosenka początkowa jak zwykle – znana melodia i dziarskie słowa. Chociaż Góral nie umie śpiewać 😛 na wstęp kawałek w sam raz. Aczkolwiek życia „pozaMazurskiego” na wzór zeszłorocznej jej nie wróżę. Na prowadzeniu Marcin „Jabbar” Wójcik i wspomniany już Robert Górski. Niektórzy będą zrozpaczeni, bo oczekiwali kabaretonu stoprocentowo zajętego przez KMP. No cóż, jeszcze się taki nie urodził… i chyba nie powinien. Normalnie być nie będzie, gdyż na scenie pojawia się prezydent Mrągowa w stroju góralskim, z niemniej góralskim „zaciągiem” i fizis Roberta Korólczyka. Przybywa także jego brat Waluś z Ameryki – w tej roli Łukasz Kaczmarczyk – i wiadomi policjanci (grani przez równie wiadomych artystów, bo podobno „nic lepszego nie umieją” xD).

Kabaret Moralnego Niepokoju zdecydował się obśmiać telewizyjną rozrywkę – oto teleturniej „To idiotyczne!”. Biorąc pod uwagę, że temat nie wymagający już ruszania, bo sam w sobie zabawny/idiotyczny (stąd popularność filmików np. z durnym odpowiedziami uczestników „Familiady”), a i wcześniej przez innych rozgrzebywany, zastanawiam się, po kiego się za to brali. Efekt nie jest powalający, skecz się dłuży i mało w nim naprawdę celnych tekstow. Chociaż fraza „Poznasz głupiego po śmiechu jego” piękna jest i – o ironio – dosyć adekwatna, jeśli chodzi o tą grupę, a szczególnie o jedną konkretną osobę w niej występującą… :>

Grupa MoCarta – i od razu na sam dźwięk nazwy wielgachny banan na gębie. Czterej chłopcy ze smykami prezentują lekcję poglądową, która ma nam udowodnić, iż muzyka całego świata pochodzi z Podhala. I tak wam powiem, że coś w tym jest. Hej! 😀

Z racji faktu, iż „kabaret bawi, ale i uczy”, Jabbar prezentuje cztery warianty sytuacji estradowych. Boskie i trafne, ale… cholender, nie przytoczę całości, bo po jednym wysłuchaniu część umyka. Jak ktoś nagrał, niech rzuci to do Neta, może być bardzo przydatne 🙂

Grupa MoCarta po raz drugi, tym razem… w gipsie. Kto widział, ten wie, że zabawnie to wygląda, jak grają tak, że Paweł trzyma dwa smyczki, a Michał z Filipem tylko „pocierają” skrzypcami 😀

„Słyszałem, że jest jakiś boss ze Stanów na dzielni!” – nadciąga Limowy Leszek! Co zabawne, na koszulce ma napis „policja”. Czy to awans czy tymczasowa zdrada ideałów?… Cholera wie 😛

Nowaki – „bomba tegorocznej Paki”. Jak na tle innych „ambitnych młodych formacji” (vide… wiecie kto :P) wyglądają bardzo przyzwoicie i potrafią być naprawdę zabawni, tak na tle ogółu sceny kabaretowej nadal nie potrafię się do nich stuprocentowo przekonać. Wciąż wyczuwam brak, póki co nieokreślonego, „tego czegoś”. No i w przedstawionym dzisiaj skeczu o generale w szkole puenta opiera się na „pogonionym” ostatnio przez Agę z racji nadmiernej ekspoalacji (pod)tekście erotycznym.

Neo-Nówka z „Reggae”/”Bocianami”, piosenką zapowiedzianą szumnie i dumnie przez prowadzących jako „hit lata”. Przed wykonem otrzymują czek na 22 (słownie dwadzieścia dwa) grosze oraz złotą płytę – pyszna parodia polskich festiwali w kilka sekund 😀 Jak widać współpraca z zespołem muzycznym znanym jako Żarówki kwitnie. Ale… żeby nie było, jeden wąt. Ale zasadniczy. Zagrana została wersja z Opola, tj. ze zwrotkami skróconymi do czterech wersów. Myślałam, że to zabieg jednorazowy, ale jak się okazało, postanowili tak „wyedytowaną” piosenkę puszczać dalej. Jeśli 20 września zagrają mi tą poobrzynaną wersję podczas występu w Jeleniej, to przyjdę za kulisy, zapytam, czyj to był pomysł i mu normalnie ukręcę łeb.

Tak się skończyła część pierwsza. To jeszcze drobna konkluzja – nie wiem, co się stało Górskiemu, ale wreszcie przestał się zachowywać jak zwykle (czyt. jak sceniczno-ekranowy spychacz na kolegów). Jak miło.

 

Rozpoczęcie drugiej części przynosi konkluzję numer dwa – Wójcik idealnie pasuje pod „amerykańską” konwencję Mazurskiej, jeśli chodzi o wygląd. Prawie jak Mulat. Prawie może robić różnicę w zależności od punktu widzenia i odbicia światła.

Kabaret Pod Wyrwigroszem – chociaż mówione jest o Zachodzie, są goście ze Wschodu. Nietrudno się domyśleć, kto zajął scenę 🙂 Skecz znam, bo pokazywali go podczas kabaretonu w Kielcach. Całość jeszcze do ogrania, ale dobrych tekstów ci tu dostatek. I powiem jak zwykle – to byłoby naprawdę zabawne, gdyby nie to, że dokładnie taki jest nasz kraj…!

Prezydent Mrągowa zaczyna knuć przeciwko mającemu przybyć Obamie (!!!) z pomocą… o słodka niespodzianka, niejakiego Jacusia (Ziobry, rodaka mojego, mistrza kosza). Żeby upić, w dziecko wrobić, żeby wizy były… Jakie to polskie.

KSM-y i „Wesele”. Ciekawość wielka, na ile będzie się ta wersja różnić od ostatnio widzianej. No i się różniło, tylko nie wiem, czy na korzyść. Odniosłam mało ciekawe wrażenie, że w sposobie mówienia Karol próbował w jakimś stopniu naśladować Maryusza z Łowców. Pytanie tylko, po co. Tym bardziej, że im bardziej próbują ubarwić ten skecz, tym mniej on śmieszy. Porównanie mam, bo rok temu na Poligonach miałam przyjemność obejrzeć najwcześniejszą wersję. Bez szczególnych udziwnień, a śmiesznie było naprawdę. Nie, żeby dziś nie było zabawnie, o nie! „Długopiiis!” 😛 Ale można było tego bez potrzeby nie bruździć.

Zespół De Ponic. Jeśli wam się kojarzy, to dobrze, bo to jedyna oficjalna polska wersja zespołu The Police. A tak na serio to dosyć ciekawy pomysł kabaretu Czesuaf. Chociaż w zasadzie ta parodia „Every breath you take” ma urok Googlowego translatora użytego do przełożenia tekstu nieco bardziej wyrafinowanego niż szkolna czytanka, ale w końcu przed Czesuafami nikt nie wpadł na pomysł, żeby to wykorzystać. Na zasadzie, że możesz stwierdzić, iż też byś tak potrafił, no, ale tego nie zrobiłeś.

Łukasz Rybarski z Wyrwigrosza jako komentator rzeczywistości. Tekst o nowej ustawie też słyszałam już w Kielcach, no, ale reszta świata nie słyszała 😛 Pewna pani na widowni aż położyła się na ławce ze śmiechu, ujrzawszy pana Łukasza parodiującego takiego małego prezydenta 😀

Ranczowa ławeczka w Mrągowie! Dialog między Sylwestrem Maciejewskim (Solejukiem) i Bogdanem Kalusem (Hadziukiem), a granym przez Łajzę księdzem zwalił mnie z nóg. Potem było jeszcze lepiej. Wykorzystano koneksje rodzinne między panem Kalusem a Młodymi Panami (a konkretniej to jednym :P) oraz myki ze sztuki „Smak Mamrota”, powstałej na fali popularności serialu. Wniosek? Przenikanie światów potrafi być fajoskie.

Zapowiedź Jacka Ziobry wzbudziła we mnie masakryczną ciekawość: „Jacuś Ziobro – Franek Kimono”. I faktycznie. Ziobro zdecydował się sparodiować polskiego króla dyskotek lat 80. … i wytknąć to i owo aktorowi bardzo z tą postacią związanemu. Tekst jak kop karate, jak najbardziej trafny. Btw. zauważam pewne podobieństwo do zeszłorocznej piosenki Ziobry ze względu na zbliżony styl „choreografii”, jaką opatrzono występ „króla karate”.

Szatańskie zakończenie drugiej części.

 

Jak jest po amerykańsku „firanka”? „Feerankah”. Mało śmieszne w słowie pisanym, ale w słuchaniu – jakbyśmy słyszeli naszych kochanych Polonusów z USA! Oto i część trzecia.

Neo-Nówka po raz nie wiadomo który przedstawia dialog księdza z kościelnym. Ale zaręczam wam, nie spodziewajcie się powtórki! Zacznijmy od tego, że miast „wasza emisji” usłyszelim „wasza emulsjo” – oho, będzie ostro. Strzeżcie się, albowiem przy tym skeczu tego kabaretu wasze przepony nie są bezpieczne. Niby stary skecz, ale Neonsi w „reanimowaniu” skeczy są niedoścignieni na dzień dzisiejszy.

Prezydent już przerażony, że Barack przyjechał, ale nie! To tylko doktor Hadbanyi Teptete, przedstawiciel mniejszości amerykańskiej. Przywiózł alkohol.

Irek Krosny – „artysta, którego w każdym kraju zrozumieją”, czyli najzabawniejszy polski mim. Dziki wykon.

Drogówka znowu spotyka postać „z innej bajki” – po Krzynówku trafił im się nie kto inny, jak sam Małczor z Formacji Chatelet. Taka zabawna forma zapowiedzi skeczu „Piweczko”. I tu się zaskoczyłam – o dziwo na plus. Skecz uległ głębokiej transformacji, motyw kraksy został niemal całkiem wyparty przez tematy damsko-męskie. Jeśli tego nie spieprzą (co im się niestety w ostatnich latach często zdarzało), będzie kawał ładnego skeczu.

Rekonstrukcja historyczna – wydarzenia sprzed 500 lat, ale ze względów oszczędnościowych sprzed 200 lat. Wykonanie: kabaret Czesuaf. Biorąc pod uwagę, że każda próba odbrązowienia polskiej historii, a nawet drobnego pojazdu, jest u mnie mile widziana, byłam całkiem zadowolona 🙂

Zjawiło się u prezydenta i tajniactwo, grane przez Jarka i Micha z KSM-u. Autentyczne całkiem, jak na moje oko.

Limo i… uwaga, nic z „Dzielni”! Nowy skeczyk, pięknie zagrany także podczas ich występu w Jeleniej – opowieść o tym, co cię może spotkać, kiedy trafisz w autobusie na kanara i będziesz próbował go wykiwać. Nie wyjdzie ci. A dlaczego, to się dowiedzieć można właśnie z tego numeru. Piękna rzecz! 🙂

Taki kabaretowy Rammstein wyszedł. Nie śmiejcie się, naprawdę. Chociaż sam tekst mało ciekawy, a i – sorry, Norek – Ada z Nowaków pasowała jak idź po wino i nie wracaj, to nawet solidnie wyszło. Ah, i jeszcze taki mały przytyczek – mi się wydawało, czy w tle wśród bohaterów polskich kreskówek biegał Colargol? Niby nic, ale mnie się wydawało, że najsłynniejszy kastrat wśród misiów i najsłynniejszy miś wśród kastratów był Francuzem… 😛

Młodzi wyszli śpiewać! Wprawdzie piosenkę opartą o „hymn wszystkich wesel”, czyli „Kaczuszki”, ale uwierzcie mi – wszystko jest lepsze od ich opolskiego wyczynu… 😛 Szkoda tylko, że dźwiękowcy dali ciała i w zasadzie muzycy wokalistów momentami zagłuszali, a szkoda, bo Banan miał niezłe wejście, a i tekst słodko „dopiekliwy”. A bynajmniej z tego, co udało mi się dosłyszeć. El viva techniczni!

I po części trzeciej.

 

Po lekcji cierpliwości w formie wieczornej Panoramy jest i część czwarta. Zaczęta kolejną piosenką. Pierwsza część na melodię „Sun of Jamaica”, ale słabiutka, mimo postawienia w stan gotowości tak dobrych głosów, jak Szymek Jachimek, Misiek Pałubski czy Wojtek Tremiszewski. Druga na melodię „I shot the sherif”, z wokalem Bartka Demczuka, znacznie lepsza. Trzecia, parodiująca utwór „Felicita”, znowu średnio. Czwarta z melodią „One way ticket”… jeszcze średniejsza. Piosenka mocno falista.

Bywalcy wilkowyjskiej ławeczki powrócili – w stanie jeszcze bardziej wskazującym. Prezydent każe ich chować, bo „jak Waluś zobaczy te zapite mordy, to nigdy nam tych wiz nie zniesie”. Gdzie ich ukryto… to niespodzianka, obejrzcie, a zobaczycie 😛

Znów KMN – „na zawyżenie poziomu”. To był chyba żart. Tym bardziej, że znowu galopują w ograny temat – tym razem emigracji do Irlandii. Nie, żeby coś, ale teraz się nie wyjeżdża na Wyspy, tylko stamtąd wraca 😛 Chociaż nie powiem, Pakosińka ani razu się nie zabrechtała, to nie jest źle.

Prezydentowi wyskoczył… gej. W różowej koszulce, w różowych spodenkach i z czarno-różowym szaliczkiem. Grany przez… Szymona Jachimka. Epic win.

A potem KSM w takim „Jacykowowym” anturażu, z zaprzyjaźnionym wokalistą (bodaj zespół Fliper, nie pomnę) na melodię znanego hitu, którego tytułu nie pomnę. Ale wykon ładny, a tekst zacny – podsunęłabym go chętnie paru ich kolegom po fachu, ale nie wiem, czy by zrozumieli cokolwiek. Piękna rzecz. Włączcie to do repertuaru, koniecznie.

„- Młody, chodź! – Suszymy?” – czyli nie trzeba tłumaczyć 😛 Miniaturka, ale treściwa. Puenta miażdży.

Limo po raz drugi, ale z elementem dresiarskim. Tylko elementem, bo skecz o akurat ten, w którym Ewcia fizycznie używa głowy 😛 Sami sobie dopowiedzcie, który to był.

Jacek Ziobro także po raz drugi. Skecz znam, ale jak się lata na kabaretony w Jeleniej i okolicach, to się repertuar tego pana ma w palcu wskazującym. Rozmowa małżeństwa, podsłuchana. Miał nie podsłuchiwać, ale nazwisko zobowiązuje. Zacne bardzo, chociaż brutalne 😀 „Kombi z klimatyzacją” mnie zniszczyło.

KMP śpiewa po raz drugi. I znowu to samo, muzyka mi Mateusza i tekst zagłusza. Hańba.

Barack się zbliża (zgodnie z tym, co mówią prowadzący), a na scenę wchodzą Nowaki. Impreza integracyjna zorganizowana przez szefa. Przyzwoicie, z paroma fajnymi pomysłami, ale nie porywająco. Czyli, rzekłabym, Nowakowo.

Prowadzący zachęcają do wyciągania aparatów, kamer i innych, albowiem Barack najprawdopodobniej jest już na miejscu. Wszyscy na scenę! „Stooo laaat, stooo laaaat, nieeeech żyje, żyje naaam!”. I… zaskoczka, cytując Bodo Koxa. Od początku było wiadomo, że tak będzie, ale się człowiek zastanawiał, co będzie konkretnie 😛

Piosenka finałowa, fajerwerki. Koniec.

 

 

Ufff. Po raz trzeci w swoim życiu spędziłam cztery godziny, jednocześnie śledząc to, co w Mrągowie i przelewając wrażenia na WordPada. Męczące, ale nie powiem, sprawia mi to przyjemność. Muszę przyznać, że KMP zeszłorocznej Mazurskiej w wykonaniu Neo-Nówki nie przebili. Owszem, ułożyli cztery godziny solidnej rozrywki, która może służyć za dobry wzór następnym Nocom Kabaretowym, ale trochę to takie „kolażowe” było. Słabiej zgrane niż przed rokiem. Ale chyba najpoważniejszą wadą były włożone w usta Wójcika i Górskiego teksty polityczne – naigrywanie się ze sprawy pobicia aktorski z PiSowskiego spotu, rozłamu w zarządzie TVP itd. Nie dlatego, że w ogóle były, ale dlatego, że były strasznie „siekierzaste”. Takie grubo ciosane „dżołki”. Chyba było lepiej dać sobie siana z takim „dosmaczaniem” całości.

 

Ale nie żałuję siedzenia cztery godziny przed telewizorem. Błędy błędami – ale mdlącego dziadostwa nie wykryto! Dziękuję! Ukłon! Dobranoc!

2 myśli na temat “We’re all living in America? XI Mazurska Noc Kabaretowa”

  1. Ty o tym wiesz, ale korzystając z jakiejś tam okazji chcę opier***** (bo nie wiem jakie słowa na blogu dopuszczasz 😉 ostatni kabaretowy trend na stukrotne przerabianie skeczu. Robi się raz a porządnie! Bo Murphy wie, że „jeżeli udoskonalasz coś dostatecznie długo, na pewno to zepsujesz.” I ja też to wiem, bo kiedyś robiłam czołg, zaczęłam się nim bawić, zjechały mi się zębatki i im dłużej naprawiałam, tym trudniej go było odpalić… xD

    1. Tja. Ponoć kabareciarze czytają niektóre z blogowych wypocin widzów, także może i do twojego opierdzielu dotrą. I zrozumieją, że to do nich… Albo załapią dopiero, jak „zajeżdżą czołg”, na którym się wiozą… 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *