Depeszki kabaretowe (5)

To chyba oczywiste – Ryjek. Dziewiętnasty, ale pierwszy z galą w TV na żywo. Przynajmniej w części, bo to chyba nie było wsio, co nam chcieli pokazać?

Początek był jaki był. Pozakonkursowe Smajle oprócz puenty, która tak właściwie nie wymagała od nich szczególnej inwencji, wzbudziły u mnie tylko ten wyraz twarzy, dający się rozszyfrować jako „to miało być śmieszne?”. Na całe szczęście później działo się już tylko lepiej. Spróbuję ogarnąć to w krótkich, żołnierskich słowach, bo chyba w tym wypadku tak będzie najwygodniej.

1. Czesuafy i konferencja wigilijna – i kto by pomyślał, że wepchnięcie konwencji i języka mocno politycznego w zwykłą sytuację rodzinną może wypaść aż tak mocarnie? Przyjemnie, konkretnie, czyli bardzo w stylu Cześków.
2. Jurki i sado-maso – już samo to zestawienie brzmi nieźle… ;D Rozwinięcie tematu wcale nie gorsze. I ten numer to chyba pierwsza konkretna beka z „50 twarzy Greya” i następstw fenomenu tej książczyny, jeśli mnie pamięć nie myli – wielkie propsy za to! Swoją drogą czyżby to nadal były te same utensylia, które rzekomo panowie mieli gwizdnąć Radkowi B. podczas któregoś Lidzbarka parę lat temu? xD
3. Kabaret 44-200 i kolejna część „Kevina samego w domu” – tak, ja wiem, że wy wiecie, jak to u mnie jest z zaufaniem do młodych kabaretów… Ale takie przypadki jak ci chłopcy dają mi dużo nadziei i wyraźny sygnał, żeby od tej pory przyglądać im się uważniej. Bomba! Niby temat dziwnych produkcji filmowych z sequelami włącznie wydaje się odrobinkę oklepany, ale po tym skeczu sądzę, że „wydaje się” jest tu słowem kluczowym. Plus PRALKA xD Tylko ten żart o kodowaniu był chyba zbędny, bo i sama ta awantura z tym to taka burza w szklance wody jak dla mnie.
4. Dno i „Żołądkowe rewolucje” – czyli co by było, gdyby odwrócić to, co Magda Gessler wyprawia w swoim programie. Powiem tak… Umarłam. Zwyczajnie umarłam ze śmiechu, poziom szeroko rozumianej schizy przekroczył nawet zwyczajowe odpały Dennych. Jeśli dodamy do tego jeszcze ich zamiłowanie do technicznych trików, to… Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba zobaczyć. Po prostu. Pierwsze miejsce momentalnie stało się dla mnie zrozumiałe.
5. Kabaret Noc jako laureat Wryjka i grecka bitwa – po rewelacjach poprzedników trzeba było trochę ochłonąć i ten skecz świetnie się do tego nadawał. Ale nie liczcie na zjazd z poziomu, o nie! Numery oparte na wielkiej stercie wesołych anachronizmów wrzuconych w historyczną scenografię zawsze są ok. A jeśli jeszcze dobrze zrobione… Kolejna ekipa, na którą warto mieć oko w przyszłości i kolejne zrozumiałe zwycięstwo.
6. Młodzi Panowie i „Opowieści biblijne 2” – poprzedzone wstawką filmową z przygotowań. Pierwsza część jakoś nie potrafiła mnie ruszyć, przy drugiej w tym względzie niewiele się zmieniło. Może poza przeróbką „Windą do nieba” i motywem z chipsami na weselu w dalszej części skeczu.

Na koniec jeszcze Jurki jako laureaci Kryształowego Koryta przyznanego przez głosowanie sms-owe (jak ich kocham, tak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta nagroda wpadła bardziej za wiadome motywy niż za sam skecz :c) ze znanym dobrze skeczem o żigolaku i siup, to by było na tyle. Pomyślałam sobie gdzieś na początku, że chciałabym poczuć się zaskoczona, ale nie w tym mało pozytywnym sensie, który dotyka mnie ostatnio za często. I wiecie, że tym razem się udało? Więcej takich sytuacji poproszę. Dużo, dużo więcej.

2 myśli na temat “Depeszki kabaretowe (5)”

  1. Niby malutko, ale na temat – jak ja bym chciała zobaczyć teraz te parodie „50 twarzy Greya”, Kevina, no i Gesslerowej! Ona i jej problemy żołądkowe, to samo z siebie jest kabaret! Ciekawe, czy znajdę to gdzieś na YouTube, znaczy: twory kabaretu Dno, nie tego babsztyla X)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *