Noć jesienna

Nienawidzę jesieni. Zwłaszcza koło listopada. Wprawdzie ostatnie dni zaskoczyły wszystkich niesamowicie wysokimi jak na tą część roku temperaturami, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Bo późna jesień polega w zasadzie na niedoborach słońca, zimnym wichrze i deszczu, który zaczyna padać akurat w tym momencie, kiedy musisz wyjść z domu. I gdyby nie fakt, że parę bliskich mi osób urodziło się jesienią, stwierdziłabym, że pierdolę tą porę roku jak żadną inną 😛 Chociaż prawdę mówiąc każda ma jakiś feler i każda w pewnym momencie wkurwia, ale to chyba temat na osobny wywód.

 

Nic mi się nie chce. Jak zwykle. Z tą różnicą, że teraz jak nigdy czuję, że właśnie powinno mi się chcieć. Co prawda konkluzja, że najlepsze lata mojego życia przepierdalam siedząc z nosem w książce od matmy albo zeszycie od geografii do najoptymistyczniejszych nie należy, ale cóż. To nie zmienia faktu, że w końcu by tą dupę ruszyć, żeby coś sensownego zrobić. Cokolwiek.

Mam pewne plany. Może poważne, może niepoważne… Nie chcę konkretnie wymieniać. Jak to się mawia: „Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach”. Wprawdzie nie wierzę, ale ogólne przesłanie mi odpowiada. Trudno się w końcu nie zgodzić z tym, że ujawnione plany mają dziwną skłonność do łapania skuchy. I potem tak jakoś głupio, że człowiek narobił sobie postanowień, a potem gówno z nich wychodzi. A jak się nic nie powie, a zamierzenia nie wyjdą, to nie jest tak wstyd. No i jakoś trochę mniej żal. Chyba.

Wprawdzie tym razem obiecuję sobie, że się uprę i wszystko zrobię, ale biorąc pod uwagę, jak to się zazwyczaj kończy…

 

Plany na weekend? Mało ciekawe. Ania – czytaj osoba, która nawet w wypadku gigantycznego lenia jest w stanie mnie wyciągnąć z domu – wyjechała na tydzień do Belgii, więc w akcie desperacji zostają mi „Chłopi”, gospodarka wodna na świecie, zadania z funkcji oraz rozwój totalitaryzmu w Rosji, Włoszech i Niemczech po I Wojnie Światowej. A, i jeszcze referat z ewolucji, jak się uprę. Fascynujące towarzystwo, zaiste. Ktoś tu chyba chce zadbać, cobym aż do maja nie miała chwili nawet na wyjście do kibla. Ludzie, którzy ryją wszystko na piątki i jeszcze mają czas na coś innego to chyba jacyś mutanci.

 

Nuda. Nostalgia. Napisy końcowe.

5 myśli na temat “Noć jesienna”

  1. Właściwie, to czuje się podobne, z tym, że „Chłopów” przerabiałam już w zeszłym roku i z racji profilu humanistycznego, o zadaniach z biologii czy geografii na szczęście mogę już zapomnieć.Co do pogody, to też tego nie cierpię i nie mogę pojąć tego, że jest to ulubiona pora roku mojego kolegi (on mówi, że to przez alergie)

  2. Ach… jesień ssie.A moje plany na najblizsze dni? Układ odechowy, rozprawka z ang, prąd, kondensatory i inne tego typu paskudzstwa, absolutyzm we francji, mnóstwo gramatyki z francuskiego i poprawa lufki za brak znajomości szegółów bitwy w soplicowie (nienawdze mickiewicza)A tak ogólnie to ryjek do góry :)ps. i usunęłabyś sobie ten kod wstępu :/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *