A phhh.

Od dłuższego czasu (może miesiąca?), myśląc o magicznej dacie 20 września czułam się, jakbym była kurą wysiadującą jajka. Neo-Nówka w Jeleniej, takie małe, prywatne święto. Wiadomo, jak to ja. Z tym, że nie mogło być tak, żeby wszystko poszło jak z płatka. Za dużo rzeczy mi się ostatnio udaje. W piątek ni stąd ni zowąd zaczęłam czuć się jak kwoka na gwoździach. Wylogowanko z poczty, rzut oka na Onecik i co? Wypadek w kopalni, 12 zabitych, iluśtam rannych. Pomyślałam: „Aj!”. Nie, że się przejęłam, bo od dawna zwykły mnie przejmować jedynie rzeczy dotyczące mnie bezpośrednio, ale logicznym tokiem rozumowania doszłam do niefajnego ciągu. Wyglądał on tak: katastrofa górnicza -> 12 trupów -> każdy miał rodzinę -> prezydent musi się popisać litością -> wprowadza żałobę narodową. „O nie!” – niepokojowi mojemu nie było końca. Już zupełnie pomijając mój głęboki sprzeciw do tej pustej i wyświechtanej do cna hecy. Bo jeśli tak by faktycznie było, ofiarą padłby… występ Neonsów. Ot, i się wpieniłam. Czekałam na świeże wieści, czy aby faktycznie tak się nie stanie, sarkałam na Polskę, w której coś takiego przechodzi, prezydenta vel polskiego kartofla, który prowadzi sobie w tym stylu lans i bauns, zawyżając tym samym słupki przed wyborami i Polaków, którzy w jakimś nikłym, ale rzutującym procencie pragną tej pierdolonej żałoby i którzy w znacznie większym sprawili, że mamy takiego, a nie innego prezia. Ja to przynajmniej mam o tyle czyste sumienie, że ja go nie wybrałam 😛 Stwierdziłam, że żyję w jakimś ciemnym kraju, ewentualnie rządzonym przez ciemniaków. Tak czy siak na jedno wychodzi. Na takie wieści zbuntowała się też inne znajome osoby. Jedna, której też zależy na tym występie i inna, która akurat wybierała się na wyczekiwany koncert. No bo jak to? Tragedia tragedią, ale my mamy swoje życie, swoje plany i nie będzie nam się kaczka z butami wpierdzielać, no! Oj, nabzdyczona byłam, że hej. Dzisiaj znowu Onet (bo dzienników w TV śledzić jakoś nie potrafię, szczególnie w weekendy) powieścił, że żałoba owszem, będzie, ale od poniedziałku. Czyli, że jupi, teraz nie mają prawa tknąć mi/nam Neonów. Mimo to się obawiam, czy czasem nie tylko teoretycznie. Bo ileż to razy się zdarzało, że oficjalnie smuta jeszcze się nie zaczęła, a już odwoływano imprezy, z ramówki usuwano wszelaką wesołość?… Taka trauma. Wieki temu, gdy umierał papież i z jego zejścia zrobiono szopkę stulecia, o ponad miesiąc odwlekł mi się występ KMN-u – wówczas absolutnego numeru jeden w kwestii kabaretów. Mając te 15 lat i niespełna 4 miesiące zadawałam sobie i innym proste pytanie: jakim prawem ktoś mi nakazuje, czy mogę się teraz bawić czy nie? Niby takie proste, a jednak dla wielu wciąż bardzo skomplikowane. Efekt jest prosty. Na hasło „żałoba narodowa” reaguję maksymalnym zjeżeniem, a jeśli w grę wchodzi – tak, jak teraz – utrata wyczekiwanej imprezy kulturalnej (co zazwyczaj w moim przypadku znaczy o wiele, wiele więcej), to nawet chęcią krwiożerczego mordu na głowie państwa i wszystkich jego wyborcach. I pomyśleć, że pierwsza żałoba narodowa, jaką pamiętam, wcale nie wypadła tak źle. Szybko przeleciała jakoś. Zamiast „Wideoteki” puścili film z Talarem i koncert z Poniedzielskim i byłam hepi. No, ale wtedy to jeszcze był Kwaśniewski. Dobra. Nieważne. Tak czy siak – nawkurwiałam się, ale prawdopodobieństwo, że stracę największą radochę sezonu, zdaje się maleć. Koszula na jutro suszy się na balkonie, bo pogoda piękna. No. A na Kaczyńskiego i tak bym nie zagłosowała w najbliższych wyborach.

 

Ale ogólnie jestem wkurwiona. Bardzo. Wspominałam, że wpadła mi rólka w offowym filmie. No więc po wakacjach zdjęcia trwały nadal, aczkolwiek z dużo mniejszą intensywnością. Ot, dwie soboty może. Bo w zasadzie wszystko, co można było nagrać tylko ze mną, już zostało nagrane. Potrzebna była druga osoba. Starsza ode mnie. Płci męskiej. Z racji faktu, że reżyser miał problem z szukaniem, zaproponowałam znajomego, który „zna się na rzeczy”. Konkretniej to R. No co? Znać się zna. A i zdolny, rzetelny… Przepraszam, wróć. Jak się okazuje, z tą rzetelnością mi się tylko wydawało chyba. Niby się spotkaliśmy, obgadaliśmy, dostał scenariusz, zdawał się być całkiem zainteresowany… A potem cisza. Się nie odzywa, ponoć telefonów nie odbiera… I chuj. Mamy coraz mniej czasu, a on czai się jak Platforma zamiast po ludzku nam powiedzieć, że nie ma czasu, nie chce mu się, ewentualnie że ma to w dupie. A ja tylko oczami świecę, mimo, że reżyserz żalu do mnie nie ma. No, bo – kurwa..! – myślałam, że R. jest solidny chłopak i wiedząc, że jest chętny na nowe wrażenia, załatwiłam mu coś nowego. Chciałam być miła. Nic to, teraz już nie będę. R., jeśli cię tylko spotkam, to masz taki opierdol, że uszy po sobie położysz. No chyba, że będziesz miał dobrą, wiarygodną wymówkę.

 

A tak btw. dzisiaj nagrywaliśmy już zupełnie ostatnie solowe moje ujęcia. No, prawie solowe – bo z Zuzą. Znaczy się Suzaną. Były tylko trzy, ale nerwów aż nadto. Zuzka pierwszy raz wychodziła na powietrze. Trochę wyrywała się z rąk, a poza tym jestem na jej punkcie szczególnie przewrażliwiona i się bałam, czy czasem ktoś z psem nie przyjdzie, czy się czegoś nie przestraszy i nie ucieknie i takie tam… Skończyło się na strachu. Aktualnie mała zasłużenie wypoczywa w swojej wyściełanej ręcznikiem i trocinami klatce. Będzie trzeba przynieść jej trochę mlecza w ramach rekompensaty za pracę w ciężkich warunkach 🙂

 

Poza tym całkiem w porządku. Może oprócz tego, że w pewnej odległości do siebie węszę wszy. Nie, żeby robaki. Hm… Franz i Olo w „Psach” mieli taki dialog przy Nowym: „- Olo, czujesz?” „- Taaa… Ale to nie gówno, to padlina”. Ot i śpiewka.

3 myśli na temat “A phhh.”

  1. a ja usłyszałam bardzo piękne wytłumaczenie, że żałoba narodowa dopiero od poniedziałku. otóż, gdyby była w sobotę, to wszyscy warszawscy studenci, będący po sesji, a przed rokiem akademickim, nudzący się do nieprzytomności na wieść o żałobie i braku imprez nawaliliby się i poszli obsikać pałac prezydencki. wizja bardzo kusząca.

  2. Po tragedii w Kamieniu Pomorskim przeniesiono nam występ Neonsów o prawie miesiąc, co też mnie wkurzyło. Tak to już jest w tym kraju, że jesteśmy zmuszani do smutku i żałoby, której nie wszyscy chcemy.

    1. Tak więc, młoda, ucz się języków, żebyś mogła kiedyś opuścić ten grajdołek. Ja bym tak zrobiła, ale… leń jestem i mi się języków uczyć nie chce 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *