Dlaczego udział w życiu kabaretowym, taki jak chodzenie na występy, jest tak świetną rzeczą?
– Bo stojąc przed Politechniką próbujesz dodzwonić się do psiapsiółek, a one już są od dłuższej chwili w środku.
– Bo Klaudiusz wita cię półówką maślanego ciasteczka.
– Bo dostajesz rulon plakatów, bynajmniej nie kabaretowych!
– Bo czekacie nie po tej stronie budynku, co trzeba.
– Bo rżniecie głupa od samego początku.
– Bo wchodzisz na salę i okazuje się, że pierwszy rząd stoi wolny. Nie dlatego, że zarezerwowany, tylko dlatego, że ludzie się boją wyciągnięcia do skeczu 😛
– Bo zajmujesz miejsca dla koleżanek przy pomocy toreb.
– Bo Sala Błękitna w Pałacu Schlaffgotschów jest piękna!
– Bo okazuje się, że artystów masz góra 2 metry przed sobą.
– Bo skecz o skupie złomu i kiełbasa, której pani nie chciała 😀
– Bo skecz o przebieralni.
– Bo piosenka o szewczyku, co smokom urywał.
– Bo Tomek naparzający w trójkąt jest zabawny 😀
– Bo Jasiu umie grać na flecie. Kilka nut na krzyż, ale umie.
– Bo skecz o kradzieży węgla.
– Bo skecz o weterynarzu.
– Bo skecz o autostradzie.
– Bo w powyższym mapa mało im ze stołu nie spadła 😀
– Bo na finał skecz o chińskim specjaliście od feng-shui.
– Bo to naprawdę rozwalające, gdy siedząca obok ciebie kumpela (w tym wypadku Aśka) dostaje zieloną herbatę „i naciągaaaaaa”, bo „kurtka to bardzooo zła energiaaa” 😀
– Bo pewien pan z trzeciego rzędu musiał wziąć obcą dziewczynę na ręce 😀
– Bo Jasiek mało nie zacałował konferansjerki na śmierć.
– Bo trzeba było elegancko dać dyla na występie Tyma (sorry, panie Stasiu, autobusy nas ograniczają!), co naturalnie wyszło tylko Klaudii.
– Bo podłoga na Politechnice skrzypi.
– Bo poradzili sobie, chociaż Gosia nie dotarła (kto by pomyślał, że ten pieprzony islandzki wulkan może mieć wpływ na życie kabaretowe?).
– Bo to zabawne, jak okrężną drogą wieści chodzą.
– Bo garderoba w sali reprezentacyjnej oznacza, że będzie w kącie fajny piec. Taki na tło do zdjęć x)
– Bo trzeba by być cichutko, a ta podłoga skrzypi jeszcze głośniej.
– Bo niektórzy artyści lubią sobie żartobliwie pociskać od… zwyroli.
– Bo niektórzy artyści grają w FarmVille.
– Bo z kolei inni niektórzy w ogóle są na bakier z komputerami.
– Bo to nie jest zwyczajne, gdy kabareciarz pyta cię o nazwisko, żeby wypisać ci przy autografie pełną dedykację.
– Bo on też ma niemieckie nazwisko. 😀
– Bo dziewczynom pomyli się nazwisko Piotrka z Żarówek, dzięki czemu nikt nie wie, o kogo chodzi.
– Bo ludzie lubią lemurki.
– Bo są tacy, którzy mają dużo rzeczy, a nie używają.
– Bo Aśka to VIP. A w każdym bądź razie może nim być xD
– Bo nawet w tak „intymnym” miejscu jak garderoba ktoś ci może trzasnąć niespodziewaną fotkę.
– Bo artyści kabaretowi okazują się ludźmi dobrego serca i gdy wymsknie ci się, że na występ przyleciałaś prosto ze szkoły i jesteś bez obiadu, to wciskają ci bułkę, mimo, że kurtuazyjnie i grzecznie odmawiasz po kilkakroć.
– Bo wylatujecie z Politechniki na cztery minuty przed autobusem i tak szybko biegniecie, że opaska leci ci z głowy.
– Bo zamiast wysiąść na swoim przystanku, jedziesz z psiapsiółami dalej i odprowadzacie najpierw jedną do bursy, a potem ty odprowadzasz drugą na przystanek. Naturalnie cały czas mając nieprawdopodobną uciechę, że tak świetnie się bawiłyście.
Bo niby od minimum pięciu lat wiesz, że są śmieszni na scenie i należą do lepszej połowy tego, co z Zielonej Góry wylazło, ale i tak zaskakuje cię, jacy fajni okazują się być poza deskami.
Dziękuję.