Theresia Walser – Córki King Konga

Po raz pierwszy od ponad roku poszłam do teatru na próbę czytaną. No cóż. Tak wyszło. Z jednej strony godzina 18.00 w środy przestała mi pasować, z drugiej dość dawno żadnej nie było… Ale tym razem – zobaczywszy na jakimś ogłoszeniu obsadę – spięłam się w sobie, załatwiłam wolny czas i poszłam. Nie sama – dowiedziawszy się o moich planach, Klaudia się podczepiła pod wypad… I bardzo fajnie, bo już od dosyć dawna chadzam do teatru przeważnie sama.

 

Sztuka groteskowa i momentami zabawna, chociaż temat mało śmieszny – trzy młode pielęgniarki w domu starców zadecydowały, że każdy z ich podopiecznych może dożyć maksymalnie osiemdziesięciu lat. Potem uśmiercają ich, stylizując wcześniej na hollywoodzkie gwiazdy. I pewnie czytanie miało, cytuję za Jelonką.com: „w widzu zapalić żółte światełko ostrzegawcze przed bezmyślnym kultem młodości i pogardą dla wieku starczego”, bo „to złamanie odwiecznego szacunku dla siwych skroni i pokory ze strony ludzi młodych bywa źródłem upadku moralnego szczycącej się postępem tzw. nowoczesnej cywilizacji zachodniej”. Ale chyba nie do końca albo nie wiem, bo dyskusja po nie kleiła się szczególnie (pięć czy sześć, w porywach do siedmiu osób udzielających się, w tym dwie do tego stopnia zażarcie, że pan reżyser poprosił, żeby się tylko nie pobiły). Może dlatego, że powszechnie panuje przekonanie o słuszności tylko jednej odpowiedzi na zadawane przez panią kierownik literacką pytania, a każda inna zostałaby chyba zakrzyczana. Dlatego poprzestanę chyba tylko na zachwycaniu się aktorstwem. W końcu głównie z tego względu tam się wybrałam. No wiecie. Paruszyński, Konieczyński, Mania… Tak zwana śmietanka. Przynajmniej jak dla mnie. Zwłaszcza, że w tym sezonie zaczęłam doceniać tych dwóch pierwszych. Albo i nie. Pana Piotra trochę wcześniej. Ale za poprzedniej dyrekcji nie za bardzo było go gdzie podziwiać… Nie to, co teraz. „Kolacja na cztery ręce”, „Sztukmistrz”, „Czarna maska”. Walą serią. I jeszcze 15 maja w repertuarze pojawi się „Kolacja dla głupca”. Oj, już się cieszę.

Tak czy siak ogłaszam – Piotr Konieczyński ze swoim dryptaniem z krzesłem miażdży stawkę. Monologi Roberta Mani głoszone z wysokości stołu, kiedy Irmina Babińska szarpie go za nogawki, takowoż.