Głowy nie urywa. XII Mazurska Noc Kabaretowa

Słuchajcie, przypadkiem tak się złożyło, że właśnie trafiłam na powtórkę tegorocznej Mazurskiej. Nie oglądałam, więc relacji „na gorąco” zabrakło, czym rozbiłam sobie kilkuletnią tradycję. Ale właśnie od tego są powtórki, żeby nie musieć rezygnować z wakacyjnego wyjazdu na rzecz jakiejś tam transmisji i nie niszczyć zwyczaju do końca 😀 Skrupulatnego sprawozdania z całości jednak i tak nie będzie. Tak jakoś… No nie chce mi się. Tylko takie różne drobne spostrzeżenia spiszę, żeby nie być do tyłu z kalendarzem kabaretowego lata w TV…

 

Co mogę powiedzieć?

– Kombinacja Sonia Bohosiewicz plus Kasia Zielińska plus Andrzejek Kozłowski odpowiada mi bardzo, bardzo.

– Kinio i Banan marnują się w kabarecie zamiast korzystać z wokalnych talentów i niestety marnować się będą, myślę…

– I pomyśleć, że jeszcze parę lat temu Moralni zarzekali się, że nie usłyszymy od nich żadnych „seksualnych dowcipasów”… No jasne, właśnie było widać, słychać czy whatever.

– Wiem, dlaczego Marian i Hela są, jacy są i będą po wsze czasy. Skoro ona tak reaguje na jego przebłyski romantyzmu?

– Dziwię się, jakim cudem skecz Męczących o „Kocham cię Polsko” przeszedł w rodzimej telewizji tego babadziwa i to w dodatku jako dziełko tych, którzy tam byli i podobno zajedwabiście się bawili. Ale tak zupełnie poza złośliwościami po kilkunastu wersjach hymnu Euro i Śruby to wygląda naprawdę całkiem fajnie (zwłaszcza z Kaśką Z. „w gościach”), chociaż mogliby za tą razą znaleźć innego odtwórcę do roli nieogara, bo mam deja vu. Swoją drogą – ciekawe, czy zagrali taką krótką wersję, czy powtórka była cięta?

– Kocham MoCartów.

– Ujęcia Ady robiącej głupie miny „na Japonkę” powinien ktoś wyciąć, obrobić i w formie animowanego gifa podesłać mi. Będę miała wyjechany awatar na jakieś japońskotematyczne forum. A sam skecz średni. Poza puentą, bo puenta była żenująca.

– Od kiedy Czesuafów jest tylko trzech, naprawdę idą do przodu… Zrobili chyba post scriptum do monologu Fedorowicza z Zielonej, w każdym bądź razie zestawienie ich numeru z jego gadką byłoby co najmniej pouczające 😀

– Kocham Wyrwigroszy.

– Znowu się dziwię. Tym razem faktem, iż hitem nie został obwołany skecz Młodych, w którym Banan gania w rozpiętej koszuli. Toż to normalnie cud! Pomijając zupełnie to, że sam w sobie numer jest taki sobie, a założenie ma wybitnie dzikie. Chociaż tekst o wielorybie dobry, bo zdarzyło mi się kilka razy pomyśleć tak o pewnych osobach 😛 (Btw. mina faceta z tabliczką „Boki zrywać” wyraża wszystko…)

– Nie sądziłam, że jedną ze średnich na jeża parodii duetu Góral&Jabbar z KKD można dobrze wykorzystać jeszcze raz. No, ale panie Sonia i Kasia potrafią 😛 Naprawdę, brzmiało to całkiem całkiem.

– Na Łowcach się znudziłam i zaczęłam zajmować wszystkim, tylko nie oglądaniem.

– Jeśli Cześki nie bekną w mniejszym lub większym stopniu za „Telewizję Czysto Polską” to się zdziwię. Po raz kolejny zresztą.

– „Mamy nooowegoooo Komorowskieeegoooo”, sialalala… To na szczęście widziałam tuż przed wyjazdem na materiale z próby 🙂 Swoją drogą ciekawe, ile z osób jakże podjaranych tym songiem rozumie, o czym jest ta piosenka? Pytanie retoryczne, jak zwykle… Bo to trzeba się trochę interesować polityką, a przecież to takie nudne, polityka jest zła i w ogóle…

– Smile coraz bardziej przypominają mi Paranienormalnych. I podobnie jak parę osób zadaję sobie pytanie, czy kolesie z widowni (zwłaszcza niejaki Kamil) lecieli na spontanie czy byli podstawieni. Ja osobiście… no, chyba wiadomo, którą wersję obstawiam.

– Dziwią mnie ludzie, którzy tęsknią za Dnem z Sobierajem.

– Powszechnie ponoć zachwycający skecz łączony Młodych i Smajli o ZUS-ie mało mi się podoba. Może jakby jakiś początkujący kabaret z takim czymś wyskoczył, to okej, no ale podobno to są uznane, działające latami grupy… Jeno tekst o paleniu był dobry.

– Przeraża mnie to, że jeśli widzę teraz jakiś młody kabaret, to (poza nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę) jest albo mdły albo zwyczajnie chujowy. Chyba szczęściem w nieszczęściu podpada pod tą pierwszą kategorię. Czyli że może coś z nich kiedyś będzie. Z naciskiem na „może”.

– Jeżeli konferansjerka na Mazurskiej naprawdę polega tylko na siedzeniu na skuterze i gadaniu od rzeczy, to ja się zgłaszam na przyszły rok. Też tak umiem. A tak na poważnie (?), to głowy nie urywali. No, ale gdyby nawet cierpiącemu na kilkuletnie przegrzanie procesorów Góralowi dać chociaż część scenariusza do zrobienia, to pewnie byłoby inaczej.

 

Czyli to, co mówili wiarygodni ludzie, to fakt. Nie było w tym roku dobrze. Przesiedziałam sobie tylko półtorej godziny (kiedy w oryginalne to trwało więcej!), a już czuję się zmęczona jak po tej cholernej, paraporąbanej Płockiej. To nie to. Kto wie, może zabrakło w tej powtórce czegoś fajnego, co tam zostało pokazane. Wiem, że wycięli teraz „Piosenkę Cygańską” KSM-ów i jakiś skeczyk sióstr Bohosiewicz. Co jeszcze, nie wiem i jakoś nie chce mi się szukać. W każdym bądź razie… czy tylko ja mam wrażenie, że się to wszystko kupy nie trzymało? Zwłaszcza w stosunku do Mazurskiej robionej przez Neonów? Niby po jedenastu razach może wyjść ten dwunasty tak sobie, no ale… tak czy siak to jest jakieś krzywe. Dobrze wpasowuje się w pewne powiedzonko, które od jakiegoś czasu podejrzanie często ciśnie mi się na usta w kwestiach nie tylko kabaretowych zresztą: „Głowy nie urywa”. Znaczy się w oryginale jest „dupy nie urywa”, ale doszłam do wniosku, że to cięższy kaliber i nie wypada tego nadużywać, bo przyda się na większe „wywrotki”. Bo i w sumie tak źle nie było. Ale nie było też dobrze. Było nijako. A według jednej z teorii nijakość jest jeszcze gorsze niż bycie nieudanym. Także… chyba w przyszłym roku powinni się tam podwójnie zmotywować. Chociaż to tylko teoretycznie, niestety.

 

XII Mazurska Noc Kabaretowa. Odhaczone.