Trzy dekady śląskich trojaczków

Coś dużo tych jubileuszy w tym roku. Wyrwigrosz jakiś tydzień temy świętował piętnastkę, a w sobotę Dwójka retransmitowała trzydziestkę Raka. Trochę się zdziwiłam, że to już tyle. Niby się wie, że to trochę starsza generacja, ale cholera – trzy dychy? Kiedy, u licha?!? W każdym bądź razie w związku z tym wzięło mnie na noć. Bo te Raki gdzieś się od lat mi w tym kabareceniu i niekabareceniu pałętają. Znaczy Raki… Głównie to Respondek. Z racji tego, że gdy zaczęli się nieco częściej pojawiać w TV i robić medialną karierę, już był w składzie, to jakoś takie skojarzenie się robiło zawsze: kabaret Rak -> Krzysio. Mimo tego, że to Hanke vel Hanek był najsampierw najbardziej kojarzony. Bo „Święta Wojna” i takie tam… Oglądało się, nie będę się wypierać (bo i po co? Na początku to był całkiem całkiem serialik). Ale nie. Przede wszystkim Resp. Bo najmłodszy z całej trójki? Kto wie. Może dlatego, że najlepiej śpiewał. Nieważne. Tak się ułożyło i tyle. W końcu pozostałych też się lubiło. A potem było zdziwko, że Kris jest wykształconym aktorem i dzieckiem rocznika 1969 (wyglądał i wygląda na znacznie mniej). Ale to tak swoją drogą. Gdzieś tam sobie byli zawsze, taka grupa z czasów „przedkabaretowych”, z Wyrwigroszem, OT.TO i Dańcem pospołu. Humorystyczne „liźnięcie” klimatów Górnego Śląska, z którymi na codzień się przecież nie obcowało. Wiadomo, że przetworzone, że mocno „skanseniaste”… ale jakie sympatyczne! I tu nagle okazuje się, że Raki bytują w mojej świadomości jakieś 10 lat, a istnieją 30.

Po drodze była jeszcze Respondka droga do kariery. Zaczęło się od „Kryminalnych” i „Tryptyku Śląskiego”, czyli chyba jedynych oglądalnych odcinków tego „arcydzieła”, a w sumie to i nawet od bardzo fajnej „Barbórki” (ieeezu, ileż bym dała, żeby trafić na akurat tą powtórkę, a nie na „Czterdziestolatka” czy innych „Zmienników”). Potem rozpoczął się koszmar znany pod kryptonimem „Barwy szczęścia”, a jeszcze później „Jak oni śpiewają”, które to niby miało się dla niego skończyć na kilku odcinkach trzeciej edycji, a zakończyło się podwójną wygraną, wliczając tak zwaną edycję mistrzowską. Rzecz wzbudzająca we mnie uczucia ambiwalentne – z jednej strony program, który wprawdzie nie doprowadził go do sodówy* czy innego nadwyrężenia, ale wcale do niczego potrzebny mu nie był, zaś z drugiej ktoś o dziwo inteligentny (pewnie osoba podsuwająca propozycje, a nie lecący na popularne kawałki widzowie z sms-kami) dał mu możliwość zaśpiewania paru wypasionych piosenek. No, ale nieistotne, bo już dawno po ptokach, a jedną z nagród, to znaczy nagranie płyty, można chyba potraktować jako ciekawostkę przyrodniczą, bo jej ani widu ani słychu. Ale w sumie to wszystko chyba było potrzebne, żeby doprowadzić do „NAZNACZONEGO” (w tym momencie następuje ryk radości i taniec ku czci bogów). Także chyba trochę per aspera ad astra. Jak zwykle w wypadku zdolnych zresztą…

 

A tu trzydziestka. Wstyd przyznać, pierwsza myśl, jaka przeleciała mi przez głowę, brzmiała: „Jezusie Nazaryński. To Hanke i Poloczek są TAAAACY STARZY?!?”. No niestety. Ale za bardzo nie wyglądają na swoje 53 i 51 lat. Tak, jak i Respondek nie wygląda na swoje 41. Kabaret konserwuje. Albo stres, jak twierdzi Kris. Chyba wolę nie wnikać.

Miło się oglądało. Po rozczarowaniach różnymi nowymi grupami coraz chętniej wracam do takich sprawdzonych ekip jak Raczki. To jakiś specyficzny rodzaj rozśmieszania, kiedy nawet wzajemne, żartobliwe „pojazdy” (nawet ciągłe nabijanie się z mikrego wzrostu Hanka**), teksty o stosunkach damsko-męski (nie będących bynajmniej trzymaniem się za rączki), czy nawet piosenki o mało zabawnych realiach społeczno-politycznych są bardzo, ale to bardzo pogodne i niewinne. A i trzeba przyznać, że bardzo przyzwoicie śpiewają wszyscy trzej. Nie tylko Resp. Wprawdzie on ciągle najładniej, ale po tych latach to już jest kwestia moje osobistego gustu, a nie jakiegoś faktycznego wokalnego dysonansu. Takowy był, ale nie z ich strony. Po prostu zaprosili Kupichę… Ale nie mówmy o patologiach. Było poza tym całkiem fajnie. Zwłaszcza, że gros numerów zawartych w tej wersji telewizyjnej widziałam nie tak dawno we Władysławowie. A przeoczoną wówczas piosenkę „Ana, Dorka i Dilajla” mogłam sobie nadrobić, z widokiem Respa w „rozjechanym pawiu” i stroju geja włącznie. Sama radość.

 

Dużo pociechy z tych śląskich trojaczków…

 

 

* Należy dziękować jakiejś sile wyższej, że sława dopadła go w okolicach czterdziestki. Jak sam przyznał, w tym wieku za późno na sodową.

** „Wszystko, co urosło powyżej metra sześćdziesiąt dwa, to mutanty!”. Przypomnę skromnie, że ja mam metr sześćdziesiąt trzy 😀