Ciasteczko

W ostatnią niedzielę wyciągnęło mnie i Ankę na „Czarną maskę” do teatru (w sumie nie tyle wyciągnęło, co przesunęło nam stary termin, ale chyba wszyscy już tą historię znają), toteż przegapiłam dość szczególne wydanie KKD. Szczególne, bo niemal w całości podporządkowane świętowaniu 16-lecia Ciachów. Ale że telewizja, zwłaszcza publiczna, zna taką sztuczkę jak powtórka, to dzisiaj odrobiłam grzecznie tą karygodną zaległość.

 

Chyba po raz pierwszy od wizyty Umbilical Brothers naprawdę się ubawiłam. Oczywiście pomijając scenkę Tyma i Podlewskiej, która tak btw. uświadomiła mi, że nawet gdybyśmy wtedy, na Ciachów i pana Stacha wspólnym występie w Cieplicach, nie były ograniczone czasowo przez autobusy, to i tak byśmy chyba uciekły (ach, ależ mnie teraz pobeszta pewna jego nie-wiadomo-skąd-i-od-kiedy-fanka…* Normalnie już płaczę… :P). Właściwie niby wszystko już gdzieś widziane. Czy to w TV, czy to live… Ale nadal ogląda się toto jak złoto. Skecz o nietrafionym prezencie czy o weterynarzu… A ten o toalecie publicznej to dopiero! Chyba zawsze był to mój ulubiony numer z ich repertuaru. Głównie ze względu na kreację Gośki. O właśnie. I chyba wychodzi na to, że obok Marylki i Beci R. to jedna z moich ulubionych kabareciarek. Muszę przyznać, że w dobie powszechnego modlenia się do Kołaczkowskiej to dosyć oryginalne zestawienie, ale to tak na marginesie. No i słuchajcie, filmik dali. Może nie był to przykop na miarę produkcji Limo (których swoją drogą cholernie ciężko jest przebić), ale był dobry pomysł. Nawet bardzo dobry. Ja chcę to DVD, bo trailera to nie pokazali, a chcę zobaczyć 😀

 

Ah. I piosenka na finał. Uroczo nostalgiczna, chociaż niektórzy już dopisują jakąś głęboką i im (dopisującym) przychylną filozofię w związku z drugą jej częścią. No cóż. Widać taka karma. A wiadomo, że przecież nie o to, nie o to, nie o to…

 

To zabawne, ale kiedyś był taki czas, że byłam mocno zafascynowana ZZK. Tak, teraz wstydzę się tego, ale jak na grzeszek młodości to nic takiego, myślę. W każdym bądź razie z grosu ichniejszych artystów do dzisiaj pozostała mi sympatia ledwo do kilku grup i artystów. Do Halamy, Piaseckiej, Słuchajcie, Jurków i Ciaszków właśnie. Jak tak dzisiaj rzuciłam sobie oczkiem na ich jubileusz i wspomniałam niedawny występ, to jakoś się nie dziwię.

 

I podobno Jelenia Góra z Zieloną Górą kiedyś były jednym miastem, ale ruchy tektoniczne je rozdzieliły. Przynajmniej tak twierdzi Góral. Klaudia, która naturalnie tuż po emisji pogruchała mi, jakież to fajności na mnie czekać będą, skomentowała, że wstyd by było, gdyby w ZG powstali Paranienormalni. W sumie… ale też wstyd byłby, gdyby w JG powstały Babeczki z Rodzynkiem, Hlynur albo Słoiczek po Cukrze. Także nie marudźta, towarzyszko Lemurzyco – mogłoby być gorzej 😛

 

 

* Znaczy wiadomo skąd i wiadomo, od kiedy, ale leżącego się nie kopie.