Neonizacja na szybko

W momencie, kiedy wiesz – no, a w każdym razie domyślasz się – że chociaż wytężasz się jak tylko możesz, zamartwiasz się oraz poświęcasz masy cennego czasu i energii, żeby jakoś brnąć dalej, a efekty wychodzą mizerne, masz ochotę chociaż na chwilę piznąć to wszystko na dalszy plan. I przy okazji zrobić coś… głupawego, szalonego, odwalonego, możecie nazwać to, jak chcecie. Często nachodzą mnie takie pomysły, ale rzadko mam dość chęci, żeby je wcielić w życie. No, chyba, że na horyzoncie pojawi się dostatecznie silna motywacja…
Taaa. Wyskoczyło mi nagle coś, co sprawiło, że byłam gotowa podnieść tyłek o te parę razy więcej i trochę (haha, trochę) się nalatać. Plan dnia wyglądał mniej więcej tak: po weekendzie spędzonym tradycyjnie w domu na godzinę 12.00 miałam się pojawić na wydziale po wyniki z fonetyki i fonologii, potem grzecznie czekać do 17.00 na wyniki z nauki o literaturze, a następnie dokonać cudu, to znaczy dotrzeć na dworzec przed 17.45, wsiąść w autobus do Jeleniej i modlić się, żeby dojechał o czasie i żebym miała kwadrans na dotarcie do teatru. Bo mi się zachciało Neo-Nówki na własnym podwórku. I wiecie, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Praktycznie prawie się udało. Piszę „prawie”, bo pojechałam do Wro tylko po to, coby się dowiedzieć, że sesji poprawkowej mogę powiedzieć „dzień dobry” i tym samym dobrze wkurwić. Chociaż gdybym powiedziała, że wcale się tego nie spodziewałam, to byłoby kłamstwo sezonu. Na nauce o literaturze rozwaliłam się o marne półtorej punktu do zaliczenia i takież były moje przewidywania. W wypadku fonetyki jednak sądziłam, że kupa czasu zmarnowana… khem, spędzona na długotrwałym i uporczywym ryciu da efekt chociaż w postaci bardzo minimalistycznej trói (życie akademickie wyraźnie dało mi do zrozumienia, że ambicje trzeba póki co schować do kieszeni, tu liczy się w pierwszej kolejności przetrwanie). Ale nieee. Ale nieeee. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że na tym kierunku wcale nie są potrzebne jakieś szczególne predyspozycje, a zgąbczały mózg, który będzie chłonął wszystko bez cienia buntu. Mój niestety lub stety przypomina bardziej gluta, selektywnie wciągającego tylko to, co w jego sherlockowatym mniemaniu jest praktyczne.
Tak czy siak dalszy ciąg poszedł już zgodnie z planem. Sponsorowany przez koleżankę, która zgodziła się podrzucić indeks panu psorowi, bo inaczej to Andrus jeden raczy wiedzieć, ile bym tam stała po swoje śliczne nie-zaliczenie.

A występ… udany. Chociaż gdy wróciłam już do domu, walnęłam się do łóżka z jakimś takim przekonaniem, że to nie był do końca dobry pomysł. Ale rano, z lubością zwlekając się z pościeli dopiero koło południa, pomyślałam sobie, że jednak teraz właśnie tego było mi trzeba. Dużej, solidnej i soczystej marchewki na odmianę po regularnym otrzymywaniu tylko kija. Bo może to, co teraz lata po scenach pod nazwą „The Sejm”, mocno różni się od tego, co widziałam niemalże rok temu we Wro. Bo może skecz o kadrze na tle całej reszty wygląda krzywo. Bo może numer o lecie nad morzem poszedł w jakimś dziwnym kierunku. Ale to wciąż są, kurwa, Neoni. Ci sami, którzy potrafią w całej reszcie tak ostro dopieprzyć, że ledwo się człowiek utrzyma na fotelu ze śmiechu. Z piosenkami, mirrą, stadionem w Jeleniej i Radkiem robiącym krechę z Vibovitu w skeczu o punkach (taaak, ten kawałek cały czas tu jest i chyba był najlepszy ze wszystkiego, ale jednak co improwizacja to improwizacja, a zwłaszcza na tak zdrowo porypanej podwalinie). No i na moim własnym podwórku. Wiadomo, od października dwa razy wylądowałam na realizacjach we Wrocku, ale to jednak nie do końca do samo. Zresztą te wszystkie „za” można mnożyć. Bo skecz o teatrze, piosenka europosła (wprawdzie byłam wściekła, gdy zobaczyłam, że zmienili zakończenie, ale ciii), „Robią co chcą” i zakulisy. Ano, po nagraniach raczej na to ostatnie nie było za bardzo czasu.

I teraz mogę powiedzieć, że mam dostateczną ilość kopa, żeby się zaprzeć, zakopać chociaż chwilowo w książkach i spróbować nie dać się wyrzucić ze studiów. Bo nie ze mną te numery.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *