Do arbeitu

Bum, bum, bum. No i po wakacjach. Niestety lub stety, w zależności od punktu widzenia. W każdym bądź razie skończyło się rumakowanie, jak to mawiają, i czas wziąć się do ciężkiej roboty. Że powrót do rzeczywistości boli, to chyba mówić nie muszę. Oczywista oczywistość. Mogę się pocieszyć faktem, że jak wszystko dobrze pójdzie, to 1 września roku pańskiego 2010 okaże się być moim ostatnim rozpoczęciem roku szkolnego. Później przy odrobinie szczęścia będą już tylko rozpoczęcia roków… lat? w każdym bądź razie akademickich. No i na pewno już nie 1 września.

 

Jak to zwykle bywa, po powrocie do edukacyjnych obowiązków pod wpływem jakiegoś nagłego olśnienia zaczynam snuć ambitne plany. Wiecie. Nagle się wydaje, że się chce wszystko naraz i że można owo „wszystko naraz” osiągnąć w bardzo niedalekiej perspektywie czasowej. Jednocześnie chce się zyskać sławę pisarską poprzez tworzenie opowiadań/powieści/scenariuszy, zrobić karierę kabaretową, najprawdopodobniej solową, zabłysnąć na deskach teatralnych i jeszcze dokonać kilku innych rzeczy, a przy okazji zdać maturę z rozszerzonym polskim i historią na dokładkę. Mam niejasne przeczucie, że uda mi się tylko to ostatnie i to chyba bez tej historii. Jakoś mnie mało to dziwi. No cóż, moja organizacja czasu zdecydowanie zasługuje na ostry wpierdol. Zawsze sobie wmawiam, że naprawdę, od dzisiaj zacznę się ogarniać i zawsze nic z tego nie wychodzi. Wygląda na to, że należę do gatunku, który potrzebuje mnóstwa zajęć, żeby lepiej dysponować czasem. Czyli co, szukać sobie robótek wszelkich? Dobra, spróbuję. Jak co roku. Ciekawe, czy efekt też będzie, jak co roku – czytaj: jakoś po październiku wszystkiego się odechciewa.

 

Próbuję się nieco motywować do roboty faktem, że koniec wakacji równa się początek sezonu w teatrze i że na dobry początek zakupiłam bilety na „Kolację dla głupca”. Trzeba się trochę pośmiać, odprężyć, lekko wzruszyć… A skoro w perspektywie nie ma żadnego porządnego występu kabaretowego (albo sprecyzujmy – nie ma w ogóle żadnego), to całkiem dobra alternatywa. Bo jeleniogórska inscenizacja jest śmieszniejsza niż niejeden kabaret, testowano na Dagensie. I jeszcze na drugą połowę września kroi się następny spektakl, tym razem premierka, a konkretnie „Lilla Weneda”. Może się dziać… Zwłaszcza, że zachowałam się cholernie inteligentnie i dwa dni temu przeczytałam całość pierwowzoru. Swoją drogą, pojawiły się już luźne zapowiedzi tego, co zostanie zapremierowane w ciągu całego sezonu 2010/2011 i napomknięte jest o… „Lolicie” Nabokova. No proszę. Mam pewne przypuszczenia, kto zagra główną rolę, ale póki co ciii, zobaczymy z biegiem czasu. Za to jeśli chodzi o ewentualnego odtwórcę roli Humberta, to aż boję się myśleć… Oczywiście nadal mocno, ale to mocno liczę na dojście do skutku premiery „Novecento”, które to ryje mi banię już od czerwca. Plany mówią o listopadzie i mam nadzieję, że faktycznie tak będzie.

 

Dobra. Nieważne. Idę korzystać z uroków weekendu, w końcu poniedziałek tuż tuż.

4 myśli na temat “Do arbeitu”

  1. ku własnemu zdziwieniu mogę powiedzieć, że faktycznie zasada „im więcej obowiązków, tym lepsza organizacja” zdaje się działać. a skoro działała na mnie – zadziała na każdym!powodzenia w tym roku, z planowaniem i realizacją planowania nie spal się w blokach! z planu wynika, że rok będzie na tyle przyjemny, na ile to możliwe – skoro przy historii uśmiechy (też tak miałam, a nawet serduszka, ale ciiiii…). 😀

  2. Ja nie umiem żyć bez planu. Jak mi się plan sypie, to priorytetem jest wymyślenie nowego. Z maturą i wyborem studiów nie było inaczej, więc jestem przygotowana do tematu 😉

  3. „Jednocześnie chce się zyskać sławę pisarską poprzez tworzenie opowiadań/powieści/scenariuszy, zrobić karierę kabaretową, najprawdopodobniej solową, zabłysnąć na deskach teatralnych i jeszcze dokonać kilku innych rzeczy, a przy okazji zdać maturę z rozszerzonym polskim i historią na dokładkę. Mam niejasne przeczucie, że uda mi się tylko to ostatnie i to chyba bez tej historii.” – o mój Boże. Zrobiłaś „kopiuj-wklej” z mojej głowy na swojego bloga, kurde blaszka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *