Niemedialność

Grudzień, rok się kończy, ludziska szykują się do Bożego Narodzenia i Sylwestra, a Onet po raz… yyy, chwilka… piąty ogłasza konkurs na Bloga Roku. Zgłosiłam się kiedyś. Raz czy dwa, nie pamiętam. Ale to było dość dawno. Teraz wychodzę z założenia, że się nie opłaca i że nie mam szans. Już zupełnie pomijając fakt, iż zebranie odpowiedniej ilości głosów sms-owych w dobie kryzysu i epoce zwykłego ludzkiego skąpstwa zakrawa na cud (albo wymaga szeroko zakrojonej akcji spamolotowej – bleee). Po prostu tłumów nie zainteresuje mój blog. A czemu? No cóż.

Tematyka to jedno. Niby kupa ludzi kabarety ogląda, ale mało komu chce się to rozgrzebywać, rozkładać na części pierwsze i uczepiać się szczegółów. Inteligentne filmy nie mają brania. Do teatru tłuszcza nie chodzi. A tak z drugiej mani. Czasem padają raczej mniejszościowe poglądy. Polski patriotyzm przypomina sado-maso. Jaruzelskiego nie należy potępiać ani rozliczać za stan wojenny (btw. w niedzielę 28. rocznica… znowu się zacznie! >.<). Pokolenie JP2 to bujda śmierdząca na kilometr obłudą. Żałoba narodowa jest zupełnie niepotrzebnym picem na wodę. Ryszard Siwiec nie jest żadnym bohaterem. Dekomunizacja ssie. Ludzkość toczy epidemia głupoty. Takie stwierdzenia nie mogą się podobać ludowi, jakże dobrotliwemu, wierzącemu, współczującemu i wojującego ze wszystkim, co związane z „tą pierdoloną komuną” (której btw. pewien jego procent i tak nie pamięta). A przynajmniej nie oficjalnie.

Drugie to autor(ka). Jest zdrową, wesołą dziewczyną, która mieszka w którymś z bloków osiemdziesięciopięciotysięcznego miasta, w zwyczajnym M-3 z mamusią, tatusiem i królikiem. Chodzi do szkoły, uczy się wcale nieźle, wydurnia się z koleżankami na przerwach, chodzi z nimi po lekcjach albo w weekendy na piwo. Lubi czasem wyjść na miasto i kupić jakiś ciuszek, jakąś książkę albo komiks tudzież wybrać się do teatru. Poza szczególnymi zainteresowaniami i poglądami nie różni się od masy podobnych dziewczyn. Nie ma żadnych strasznych traum ani nie przeżywa właśnie niczego strasznego. A nawet gdyby, to raczej nie dzieliłaby się tym ze światem poprzez Sieć. Wychodzi z założenia, że pisanie bloga o osobistych tragediach przypomina bieganie z gołą dupą po mieście.

 

No way. Mój blog jest niemedialny. A może antymedialny? Nie jest mi z tym jakoś zajebiście źle, ale z drugiej strony fajnie by było wygrać lapka albo wycieczkę. Tata miałby na czym przeglądać to swoje ulubione MotoAllegro, a mama często buczy, że chciałaby zobaczyć ciepłe kraje.

 

 

 

A tak apropos przygotowań do Świąt, to wreszcie będę miała dość zajęcia na weekendy. Muszę coś kupić rodzicom pod chojaczka. A kasy ni mom. W czwartek wigilia klasowa, zadeklarowałam się, że zrobię talerz jaj faszerowanych (bo nic innego robić nie umiem :D). Czyli jeszcze zakupy spożywcze. Tym bardziej, że bliżej Bożego Narodzenia mam trachnąć jeszcze jedną partię na potrzeby domowe. No i trzeba by wreszcie posprzątać pokój… <tu następuje mega kichnięcie, po którym spada kurtyna, kończąc notkę>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *