Z dziennika adepta: Dzień II – Polskie zoo (4 sierpnia, wtorek)

Rano z trudem zwlekłam się z łóżka. No boli, boli. Dotarłam tradycyjnie z pięciominutowym spóźnieniem (rok temu też nie potrafiłam się wyrobić z czasem :P). Z niespodzianek – naszym inspicjentem został nie kto inny, jak Michał, syn pana Tadeusza, nasz starszy „kompan” sprzed roku. Zajęcia zaczęliśmy od ćwiczeń wokalnych z panem Wnukiem. Porozgrzewalim się i zaczęlim już powoli śpiewać. Bo nie pochwaliłam się jeszcze, ale w spektaklu będziemy śpiewać przynajmniej dwie piosenki Osieckiej i jedną Kaliny Jędrusik. Na razie rozgryzaliśmy balladę z filmu „Prawo i pięść” i ponoć idzie nam nieźle. Przy okazji pokatowano nas coverem tej piosenki w wykonaniu… interpretacji… nie wiem, jak tą profanację nazwać… tak czy siak Nosowska śpiewała. Złapałam się za głowę i pomyślałam: „O bogowie, jak to dobrze, że twórcy tej piosenki już nie żyją – jakby to usłyszeli, pochlastali by się minimum”. Potem zjawiła się nareszcie pani Grażyna i – jak nietrudno się domyślić tym, którzy pracowali na warsztatach rok temu – zajęła się rozgrzewką, która miała na celu rozluźnienie nam wszystkich części ciała i poprawienie koncentracji, żebyśmy wiedzieli, co robimy i nadawali się do użytku. A potem było jeszcze śmieszniej. Bo nie wspomniałam o tym, ale wczoraj z panem Jackiem ćwiczyliśmy rytm, klaszcząc między fragmentami… dziecięcych wyliczanek. Wczoraj obrobiliśmy jedną, dzisiaj następną. „Domooowe przedszkole, na stole dwa…”… yyy… wróć, nie było 😛 Potem mieliśmy lepszy ubaw. Zaczęliśmy od gry w ślepca. Wybranemu delikwentowi pan Paruszyński zawiązywał oczy chustką Taszy i dawał w łapkę kijek. My chodziliśmy wokół w kółku i na stuknięcie „ślepca” stawaliśmy, a wtedy on wyciągał kij w stronę dowolnej osoby, która musiała złapać drugi koniec i bez chwili zastanowienia wydać odgłos zwierzątka, którego „ślepiec” sobie zażyczy. Tak pojawił się krecik, małpa, kot, ryczący niedźwiedź (mi osobiście przypadły role łosia i krokodyla xD), ale największą furorę zrobił skunks Dominiki 😀 Ogólnie każdy jakoś się wywiązał z zadania, chociaż ktoś – pewnie z Bojęć & Broda Company, bo oni szafują takimi tekstami – stwierdził, że krecik nie robi „pi pi”, tylko „ah jo”. Pozostaliśmy jeszcze w „zwierzątkowym klimacie”, bo następnie na polecenie pana Jacka udawaliśmy różne stworzonka. Takie tam, wąż, kot, dziki mustang, lew, wilk i głodny wilk. Po haśle „głodny wilk” Tasza na mnie napadła 😛 Później nakazano nam… stroić miny. Na początku z pomocą rąk (wygniatanie, wygniatanie, a gęba potem boliii… :P) i z dźwiękami takimi, że aż pan fotograf skomentował: „Żebyście się tylko nie porzygali” x) Potem zwyczajnie, jako element jednej ze scen, którą zaczęliśmy składać. Było dużo śmiechu… z zamierzenia 😛 Chociaż gdy po zakończeniu na dzisiaj próbowania tej scenki padło polecenie, żeby na środku sceny zbić się w kupę, to owszem, zbiliśmy. Ale znowu Broda z Bojęciem zaczęli strzelać tekstami, z których zapamiętałam tylko „kupy nikt nie ruszy”. Reszta była mocniejsza, toteż głupawka rozkwitła i nie opuszczała nas nawet, gdy znowu ćwiczyliśmy z panią Grażyną, która przy okazji nauczyła nas pewnej ukraińskiej pieśni, którą kto wie, może zaśpiewamy.

Ah. I telewizja do nas wpadła. Po południu TV Odra pokazywała nasze mordki w wiadomościach 😀

 

Z innych rzeczy…

– nie wiadomo, jak to z tym udziałem babci będzie… Rozwój sprawy w toku.

– nadal potrzebuję walizki. Wprawdzie udało się zebrać już około piętnastu, ale nas jest, przypominam, 25 sztuk.

– Martyna oddała motorek, także R., proszę, „take it easy”.

– „To twój tyłek był na Jelonce?” x)

– Na teatrze powiesili banner reklamujący nasze przedsięwzięcie 🙂

– Głupawka chwyciła nas na obiedzie. „Włożę ci talerz”, przytykająca się Weronika, ohydne opowiastki Martyny, co kto komu w filmie do obiadu dodał gratis i tekst rzucony do agrestu, który jakimś cudem pływał w kompocie: „Nazwę cię Zdzisiu!” 😀

– Na jutro muszę mieć obcykane dwa teksty. O cholera.

– Panie Piotrze, przepraszam, że na pańskim blacie trzymam przepocony t-shirt i używane skarpetki.

2 myśli na temat “Z dziennika adepta: Dzień II – Polskie zoo (4 sierpnia, wtorek)”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *